Pierwsze prace wykonaliśmy własnoręcznie
Dziś zaczęliśmy budowę, kupiłam deski i kołki do wytyczenia budynku. Geodeta zażyczył sobie kołki zatemperowane na ołówki, ale takich w tartaku nie było. Tak więc po pracy wsadziłam mojego kochanego męża do samochodu, on wrzucił siekierkę do bagażnika, oczywiście nie mogło się obyć bez kierownika - mojego taty - i całą ekipą ruszyliśmy na działkę.
Kierownik pilnował, ja trzymałam kołeczek, a mój kochany mąż strugał je na ołówki swoją siekierką. Prace zakończyły się powodzeniem trwały nie całą godzinę.
W czwartek przyjdzie geodeta wytyczyć budynek, a w piątek przyjeżdża coś na gąsienicach - będzie kopało dziurę pod nasz domek.